środa, 22 marca 2017

Po wodzie pływa i Ania się nazywa

...czyli w końcu o naszych basenowych przygodach 




Już kiedy byłam w ciąży, Aneczka chodziła ze mną na basen :) Wtedy to był super czas na relaks, jakąś aktywność fizyczną, wyrwanie się z domu i spędzenia paru siostrzanych chwil z Ciocią Doriską :) Bywałyśmy na basenie raz, góra dwa razy w tygodniu, na dwie godzinki przez cały drugi i połowę trzeciego trymestru.



Kiedy nasz Maluch pojawił się na świecie, od razu wiedziałam, że chciałabym żeby pływała, nie bała się wody. Kiedy też okazało się, że świat w wannie to jej druga "ojczyzna", czekałam tylko aż skończy 4 miesiące, żeby móc zabrać ją na pływalnię. Oczywiście przestudiowałam cały Internet, żeby dowiedzieć się najwięcej na temat tego kiedy, gdzie, w jakiej wodzi itd.. Najwięcej pewnych informacji usłyszałam jednak od pani, która prowadziła krótki wykład na jednych z mamusiowych warsztatów. Moje serce kupiła tym, jak uświadomiła nas, że wszystkie baseny we Wrocławiu mają chlorowaną wodę albo po prostu kłamią i że to wcale nie oznacza czegoś złego, gdyż pieluszki, które jak mi się wcześniej wydawało, funkcjonują jak zwyczajna pielucha, są tylko po to, żeby zatrzymać w środku kupę, a siuśki przelatują sobie swobodnie do wody.



My nie wybrałyśmy zajęć zorganizowanych, ze względu na nasze częste wyjazdy i możliwe choróbska, które chcąc nie chcąc, czepiają się i dorosłych i dzieci, uniemożliwiając wyjście na basen. Zdecydowałyśmy się (wbrew temu co mówią poradniki) na wrocławski aquapark, bo jest super przystosowany dla dzieci. Dobudowano ostatnio cały oddzielny kompleks dla maluszków. Jest tam spory brodzik z malutką zjeżdżalnią i płytki basen, także można swobodnie oswajać dziecko z wodą. Temperatura jest tam też wyższa niż w reszcie kompleksu. W końcu mnóstwo przewijaków, szafeczek, leżaków, zabawek. Jest kojec, oddzielna toaleta i prysznice. Czego chcieć więcej? A i cena nas skusiła, bo ja jeszcze ze zniżką studencką (jedyna dobra strona studiowania), wchodzę za 10zł na dwie godziny. Jeśli chodzi o ułatwienia dla mam z dziećmi, jest też oddzielna szatnia z przewijakami i suszarkami. Podobno jest też wózkownia, ale my nigdy z niej nie korzystaliśmy.



W końcu, po wielu nieudanych próbach pojawiania się na basenie we trójkę, wzięłam półroczną wtedy Anię i wybrałyśmy się na podbój nowego świata we dwie. Pierwszy raz, jak to przeważnie bywa, był dość skomplikowany logistycznie, organizacyjnie itd, ale udało się nam, nawet bez większych płaczów dojechać i wejść na basen. Skrupulatnie spakowałam torbę (napiszę na dole co zazwyczaj ze sobą zabieramy), co pozwoliło zaoszczędzić na miejscu trochę czasu i uniknąć zbędnego zamieszania.
Kiedy już przebrnęłyśmy przez przebieralnię i wcisnęłyśmy się obie w za ciasne gatki, przyszedł czas na pierwszy kontakt z wodą. Najpierw przeszłyśmy sobie spokojnie przez wieeeelki kompleks, pooglądałyśmy wodę, dorosłych i dzieci, które wzbudziły w małym człowieku największe zainteresowanie. Kontakt z wodą był... zachowawczy, ale nie bała się, nie płakała. Z każdym kolejnym razem było już coraz lepiej. Zaczynała bawić się tymi wyjściami, zaczepiać dzieci i innych rodziców. Raz nawet udało nam się wybrać we trójkę, przy okazji jakiegoś święta, czego kompletnie nie polecamy, a już zwłaszcza na pierwszy raz, bo ludzi było tyle, że ledwo się zmieściliśmy.




Zazwyczaj wybieramy się w takie dni, w których akurat nie ma żadnych zajęć zorganizowanych, żeby móc skorzystać z większego basenu. Zawsze też wybieramy jak najwcześniejsze godziny, żeby być pierwszymi, którzy nasikają do wody :P Zdarzało się nawet tak, że byłyśmy całkiem same, co też nie było jakieś super, bo Ania uwielbia inne dzieci. Raz nawet udało nam się wybrać z tydzień młodszą koleżanką Milenką. Zabawy było co nie miara :)




Ostatnio odkryłam, że wodą fascynuje ją dużo mniej niż po prostu inne dzieci. Przez to, że chyba zaczyna wchodzić w wiek lęku separacyjnego, potrzebuje też więcej czasu na zaaklimatyzowanie się po wejściu. Sadzam ją wtedy po prostu na brzegu basenu i ona się przyzwyczaja, a ja mam chwilę na swoje ćwiczenia.


Kilka rad na pierwszy raz:

  • wybierzcie się na basen wtedy, kiedy nie ma za dużego ruchu,
  • przemyślcie 50 razy w domu to, co może spotkać was na basenie, bo choć na pewno coś was zaskoczy, to będzie tego mniej,
  • nie wchodźcie z dzieckiem od razu do wody, pokażcie mu najpierw co znajduje się dookoła niego, a i wy będziecie mieli wtedy czas na odkrycie zakamarków, które mogą się w pewnej chwili okazać przydatne,
  • kupcie dwa rozmiary pieluszek, żeby w przebieralni nie okazało się, że nie pasują,
  • dwie godziny to optymalny czas na basenie, bo samo przebieranie to co najmniej  dwa razy po 15 minut.

Co spakować do torby? Ja zawsze biorę dwie

 1. Większa, która zostaje w szatni

  • na sam spód reklamówka na mokre ubrania,
  • w reklamówce zestaw zapasowych ubranek dla Ani,
  • potem ręczniki (duży dla mnie, 2 małe- jeden dla ani, jeden pod nogi w przebieralni),
  • mój strój kąpielowy,
  • Ani szlafrok (bo w przejściu jest dość chłodno),
  • na samą górę klapki,
  • do oddzielnej przegródki Anie pieluszki do pływania (2x), chusteczki nawilżane i dwie pieluszki zwykłe,
  • kosmetyki dla mamy i dla dziecka jeśli chcecie je nakremować czy coś :P my akurat ograniczyłyśmy się do antyperspirantu.

2. Mniejsza, która idzie z nami na basen

  • do osobnej przegródki żel pod prysznic
  • mały ręczniczek do osuszenia buzi i troszkę ciałka w przerwie między wejściami do wody,
  • duża chustka, bo żeby skorzystać z leżaka, trzeba coś na niego położyć,
  • dwie pieluszki do pływania i chusteczki nawilżane,
  • zwykłe chusteczki,
  • kilka zabawek,
  • przekąski,
  • picie dla mamy i dla Ani,
  • telefon.


POWODZENIA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz