poniedziałek, 20 marca 2017

Matki hejterki

...czyli o tym, czego byście się nie spodziewali po matczynych forach 

 

 

 
Jak zaszłam w ciążę z Anią, koleżanka prowadząca zaprzyjaźnionego bloga od razu wpakowała mnie chyba do trzech albo czterech grup maminych na fejsiku. Przyznam, że na samym początku tylko mnie to denerwowało i zawalało mi tablice rzeczami, które mnie nie dotyczyły i nie interesowały. Z każdym kolejnym miesiącem ciąży zaczynało się to jednak zmieniać.

Najpierw czytałam o niepokojących objawach ciąży, które ktoś tam też kiedyś miał, co mnie uspokajało, że to może normalne i nie należy panikować i na sygnale zasuwać do szpitala. Później zaczęły mnie interesować wątki o kompletowaniu wyprawki, sama nawet zaczęłam się udzielać, narazie oczywiście jako kompletny laik pytając sklepy, ceny itp.. W końcu nadszedł też czas na wybranie szkoły rodzenia, a co przyszło potem bardzo bardzo szybko- szpitala, w którym urodzi się Ania. Nie raz to forum zaoszczędziło mi czasu, który musiałabym poświęcić na grzebanie w internetach, no i oczywiście nerwów, bo komputery to nie jest moja najmocniejsza strona.

W końcu na świecie pojawiła się nasza córka, ja zaczynałam nabierać doświadczenia jako mama i otworzyły się przede mną, jako członka forum, nowe możliwości, a mianowicie - dzielenia się swoim doświadczeniem, co też czyniłam z nieukrywaną radością, bo pamiętałam jak sama byłam zrozpaczona chociażby NIEZWYKLE poważną decyzją związaną z wyborem termometru, a teraz mogłam komuś ułatwić rozwiązywanie podobnych dylematów. Wtedy też odkryłam drugie, mroczne dno "rad" w internecie..

Wiem, że ostatnio coraz częściej można się spotkać ze zjawiskiem hejtu, choć sama chyba nigdy go nie doświadczyłam, a jeśli nawet, to w tak niewielkim stopniu, że kompletnie się tym nie przejęłam. Tam natomiast sytuacja zaskoczyła mnie o tyle bardziej, że matka.. no z czym kojarzy się słowo matka? Toż to uosobienie dobra, ciepła, bezpieczeństwa.. Otóż nie! Matka internetowa*  to kobieta posiadająca monopol na wiedzę dotyczącą szeroko pojętego macierzyństwa i rodzicielstwa, która w sposób czasem bardzo nieelegancki narzuca innym swoje przekonania. Jest przy tym zaborcza, drapieżna i całkiem pozbawiona taktu. Wypowiada się nie na temat, byleby tylko przemycić swoje zdanie i pogrążyć w czeluściach piekła inną mamę mającą inne przekonania. Najwięcej kontrowersji wzbudzają posty typu "Dziewczyny, jak odstawiłyście maluszka od piersi?" i na to burza pod spodem: "A po co w ogóle odstawiać?!', "Co z ciebie za matka?!", "Nie wiesz, że pokarm matki jest najlepszy dla dziecka?!" lub "Kiedy i jak wyprowadziłyście dziecko z waszego łóżka do własnego łóżeczka?"- mój faworyt jeśli chodzi o odpowiedź: "tylko człowiek (jedyny wśród zwierząt) wyrzuca swoje młode z gniazda. Przecież to zaburza poczucie bezpieczeństwa dziecka!". Na nic obrona biednej mamy, że chciałaby odzyskać małżeńskie życie z partnerem. Wtedy to dopiero się zaczęło.. ale już nie będę tu przytaczać bo szkoda "tuszu" :P

No niestety tak to wygląda. Jak zobaczyłam to pierwszy raz to mi szczęka opadła i goniłam zęby po podłodze. Ja rozumiem, że ile rodziców tyle też poglądów na temat wychowania, jedzenia, spania, pieluchowania itp.. I chwała Bogu za taką różnorodność, chwała Bogu za osoby, które to opisują, bo wiadomo, że lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na swoich. Ale po choinę komu takie teksty?! Masz coś wartościowego, merytorycznego do powiedzenia to mów, po to w końcu ktoś załóżył taki wątek. Nie masz- nie mów! Koniec kropka.


Ania: Zobacz ciociu co za gamonie! Napisz im, że są gamonie, a potem dokończymy jeść tego chrupczaka, bo się zdenerwowałam! 





*mówimy oczywiście o kilku przypadkach, z którymi miałam styczność, nie o wszystkich matkach wypowiadających się w internecie i pomagających sobie nawzajem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz