poniedziałek, 30 listopada 2015

Pierwsze ruchy Maleństwa

Rytułał



Korzystnie się złożyło (bo strasznie jestem w ciąży roztargniona), że pierwszy dzień nowego tygodnia ciąży przypada w każdy poniedziałek, więc łatwo to zapamiętać. Tak więc uczyniłam rytułał ze sprawdzania co tam nowego u naszego maleństwa i poniedziałki zaczynam od oczywiście odespania weekendu ale zaraz po przebudzeniu przeszukuję internety w poszukiwaniu nowinek na temat rozwoju naszej ciąży. Co nowego u dziecka, czego ja mogę się spodziewać jeśli chodzi o zmiany następujące w moim ciele itd.

Łaskotanko dla mamy

W 16 tygodniu wyczytałam, że niektóre kobiety zaczynają już odczuwać pierwsze ruchy swojego dziecka ale ja potencjalnie nie znajdowałam się w grupie "ryzyka" :P, bo zazwyczaj są to kiebiety, które już rodziły. Eksperci mówią, że wynika to z tego, że pierworódki często mylą ruchy maleństwa z ruchami jelit. Przyjęłam więc, że na mnie też przyjdzie pora, wszytsko w swoim czasie. Niemniej jednak zaczęłam zwaracać większą uwagę na to co się dzieje w moim brzuchu. I tak w piątek trzynastego leżąc, czekając na powrót Marcina i oglądając jakiś film poczułam w brzuchu coś czego nigdy wcześniej nie czułam. Zastanowiło mnie to przez chwilę, przez głowę przetoczyła się myśl, że to może jednak już i faktycznie, poczułam to znowu. Wtedy byłam pewna, że to nasze dziecko łaskocze mnie od środka swoimi malusieńkimi nózkami.. Nie płakałam, ale była to bardzo wzruszająca chwila. Od razu zadzwoniłam do mamy, żeby upewnić się, że to mogło byś TO. W końcu poczułam, że mam kontakt z istotką, która we mnie rośnie, że to ona nareszcie daje mi znać, że tam jest i ma się dobrze. Faktem jest, że mój brzuch zaczął się już zmieniać ale jednak dopiero pierwsze ruchy dały mi poczucie, że na prawdę w moim ciele dokonuje się cud. Pozornie mijają kolejne zwykłe dni, w których dzieje się to co zwykle, ale nie dla nas.. nas rodziców oczekujących na przyśie na świat naszego dziecka i oczywiście dla niego samego, które dziś daje nam subtelne znaki i dowody swojego istnienia i którego będzie nam dane niedługo poznać.

Kopniaki dla taty

Dość rzadko czułam te ruchy. W ciągu dnia prawie w ogóle. Myślę, że wynika to z tego, że były bardzo delikatne. Kiedy jednak kładliśmy się już do łóżka i rozmawialiśmy czy coś oglądaliśmy, wtedy czasami udawało mi się wychwycić moment, kiedy nasze dziecko się rusza. Pewnego wieczoru, przyłożyłam dłoń do brzucha i niespodziewanie poczułam na niej kopnięcie. Nie byłam jednak pewna czy to mój mózg mnie nie oszukuje, bo przecież ja czuję ruchy od środka i może wydawać mi się, że czuję je również na dłoni. Poprosiłam Marcina żeby to sprawdził i ku naszemu zdziwieniu on też je poczuł. Jego reakcja była niesamowita (zawsze w takich momentach żałuję, że tego nie nagrałam). Z przerażeniem w oczach oderwał rękę od brzucha :) I tak oto w 18 tygodniu ciąży oboje już mieliśmy "namacalny" dowód na istnienie naszego maleństwa. Raz jeszcze udało się Kasi (mojej siostrze) poczuć takiego delikatnego kopniaczka.
Teraz w 19 tygodniu czuję te ruchy już niemal cały dzień, przez skóre dalej są one ledwie wyczuwalne ale od środka jak najbardziej. Skojarzyło mi się to z łaskotkami bo nie wiadomo czemu zawsze kiedy Ono się poruszy ja zaczynam się śmiać ale nie tak jakby mnie coś rozśmieszyło ale właśnie tak odruchowo jak przy łaskotaniu.

czwartek, 5 listopada 2015

Nianiowe opowiastki WSTĘP

W mojej "karierze" niani, o której początku na pewno będzie jeszcze jakiś post, zajmowałam się piątką dzieci. Oczywiście było jeszcze kilkoro "dorywczych" ale nie o nich ma byś ten kilkuczęściowy post :) Oczywiście będę musiała zmienić ich imiona z racji ochrony danych osobowych, choć może po prostu nadam im ksywki.

Mała Dama

No więc pierwsza była Mała Dama, córka mojej nauczycielki z liceum (przy okazji moja pierwsza dość poważna praca). Jeździłam do niej po szkole na 2-3 godzinki, 2-3 razy w tygodniu. Była to klasa maturalna więc nie było za dużo czasu ale jak już zdążyłam się dowiedzieć, im więcej masz na głowie tym łatwiej ci się zmobilizować do działania. Po prostu wpada się w wir i tak się wiruje, a jak już braknie sił to wiruje się mimowolnie, bo tej machiny nie sposób zatrzymać i czasem doniesie cię tam, gdzie sam byś nie doszedł - ale mi się trafiła "złota myśl". Mała Dama miała starszego brata ale był już za duży żeby brać udział w naszych szaleństwach. My za to świetnie się bawiłyśmy w księżniczki (oczywiście z makijażem i pełnym strojem) ach bo zapomniałam dodać, ze miała 5 lat. Wychodziłam stamtąd zawsze w makijażu, wyfryzurowana i w wymalowanych paznokciach, których nie wolno oczywiście było zmywać. Zdarzały nam się oczywiście sprzeczki i małe problemy wychowawcze, ale nie umiałyśmy się na siebie długo gniewać. Odbierałam ją z przedszkola, szłyśmy do domu zawsze zahaczając o plac zabaw, potem każdorazowa walka z alarmem (rany co to było za nieznośne ustrojstwo). Czasem nawet zdarzało nam się coś ugotować.

Luzak i Artystka

Luzaka poznałam  jak miał pół roku. Zaczynałam wtedy studia we Wrocławiu i chciałam pracować w pełnym wymiarze godzin, żeby móc zarobić na swoje utrzymanie. Pomysł zarabiania na tym co kocham okazał się baaardzo trafiony. Jego mama akurat wracała do pracy. Miał siostrę, ale ją na początku widywałam tylko przelotnie popołudniami, bo chodziła do przedszkola a potem miała mnustwo innych zajęć. Muszę przyznać, że z Luzakiem byliśmy całkiem kompatybilni. Spotyka się w życiu takie osoby, z którymi rozmuie się bez słów, lubi się robić te same rzeczy itd. Nazywamy je wtedy przyjaciółmi. Ale mieć za przyjaciela kilkumiesięczne niemowlę?? To dziwne prawda? Tak jednak było, im był większy tym ta przyjaźń była ciekawsza, bo więcej rzeczy mogliśmy razem robić. Z Artystką do czynienia miałam trochę później. To był charakterek!  Rozstaliśmy się kiedy skończył 2 lata. Niestety więcej się nie spotkaliśmy. Do dziś łezka mi się kręci w oku jak o nim pomyślę. Zastanawiam się na kogo wyrósł, co robi, w co lubi się bawić. Był dla mnie jak młodszy brat.


Mądrala i Wariat (męska wersja Rozważnej i Romantycznej)

Ten wybuchowy duet był jak narazie moim ostatnim :) Po przeprowadzce pod miasto okazało się, że bardzo niedaleko Mądrala kończy roczek, przyszłam na próbę i tak już zostałam na długo długo :) Wtedy Wariat był jeszcze w brzuszku. Najpierw to było tylko kilka godzin dziennie, co było świetnym rozwiązaniem mając na głowie jeszcze ogarnięcie domu świeżo po przeprowadzce. Mój roczniak był bardzo ciekawym chłopcem, bardzo mądrym jak na swój wiek. Przy tym jednak dzieckiem pełną gębą. Robił rzeczy, z którymi się nie spotkałam i niezmiernie mnie one bawiły. Jego mama powinna dostać medal za pozwalanie dziecku na brudzenie się. To otwierało przed nim taaaak szeroko drzwi kreatywności. Wariat urodził się duży, zdrowy i silny a z czasem, kiedy rósł okazywało się, ze jest całkiem inny niż Mądrala. Jak ogień i woda, niesamowite! Pożegnaliśmy się (ale nie na dobre) całkiem niedawno. Odwiedzamy się co jakiś czas i mam nadzieję, że tak już zostanie.

wtorek, 3 listopada 2015

Pierwsze MAMOWE zakupy

No i zaczęło się..


Jak wiadomo dziecko to nie tylko wielka radość ale i tak samo wielkie wydatki, które trzeba poczynić jeszcze przed jego przyjściem na świat, no a o tych później to już nie wspomnę. Jak dowiedziałam się o tym, że jestem w ciąży od razu miałam ochotę zajrzeć do sklepu z artykułami dla dzieci. Hola hola pomyślałam.. ZABOBONY! Raczej nie jestem osobą, która wierzy w takie rzeczy, bo jak to mówi mój Tatuś "masz dokładnie to w co wierzysz" i uważam, że ma rację. Niemniej jednak jakiś instynkt kazał mi się trzymać z dala nie tylko od sklepów poświęconych w całości dzieciom ale też od takich działów w supermarketach. Cały czas powtarzałam sobie, że przyjdzie na to jeszcze czas. No i chyba przyszedł :)

Krem na rozstępy

Na pierwszy ogień poszedł mój stan a konkretnie mój brzuszek. Nie to żebym jakoś specjalnie bała się rozstępów, bo jeśli się pojawią to pogodzę się z tym i będą mi przypominać o kawale dobrej roboty jaki wykonało moje ciało, przynajmniej tak mi się teraz wydaje. Skoro jednak można temu zapobiec a przynajmniej zmniejszyć prawdopodobieństwa tego, że się pojawią to dlaczego nie? Zakupiłam więc mój pierwszy mamowy "gadżet" w postaci kremu na rozstępy. Stosuję go już prawie miesiąc i póki co rozstępów nie widać ale jest na to kilka teorii:

  1. jestem genetycznie wolna od takich rzeczy (podobno dziedziczy się skłonność do występowania rozstępów, a faktycznie moja mama po trzech ciążach nie ma ani jednego),
  2. jeszcze się pojawią, bo podobno lubią zaskakiwać jak zima kierowców,
  3. mój brzuch nie wygląda jak ciążowy, raczej jak po prostu obżarty (tak z drugi dzień świąt - poranek),
  4. faktycznie ich uniknę przez to, że odpowiednio nawilżam swoją skórę :)
Pierwotny plan był taki, żeby Marcin co wieczór smarował mój brzuch w ramach zacieśniania więzi z mamą i dzidziusiem. Z bliżej nieokreślonym przyczyn plan nie wypalił i brzuch smaruję własnoręcznie, ale nie jestem tym zawiedziona. Balsam ma bardzo delikatny i przyjemny zapach i na pewno zatrzymam opakowanie, żeby wąchać je sobie od czasu do czasu kiedy zatęsknię za czasem,  w którym urwis dający mi w kość siedział jeszcze cicho i potulnie pod moim serduszkiem.

Gazetka

Przy okazji jednej z jakoś ostatnio strasznie częstych wizyt na poczcie, w wieeeeelkiej kolejce wypatrzyłam z nudów gazetkę dla mam. W życiu kupiłam sobie może z 5 gazet i raczej nie jestem tego fanką, bo wszystko to można przecież znaleźć w internecie. Gazetki o macierzyństwie były zawsze na samym końcu mojej listy czasopism, które mogłabym prenumerować, bo przecież narodziny i rozwój dziecka od wieków są takie same.. Otóż myliłam się. Jeszcze w kolejce otworzyłam na pierwszej stronie i jakoś tak mnie to zaciekawiło, że uległam. Konkretnie zaciekawił mnie artykuł o urlopie tatusiowym. W domu przejrzałam pobieżnie i stwierdziłam, że może znajdzie się coś co mnie zaciekawi ale kolejnego wydania raczej nie kupię. 

Czapeczka

Moje pierwsze zauroczenie :) Czekając na Marcina w mieście z nudów, dla zabicia czasu wlazłam do pierwszego lepszego sklepu ze szpargałami. Na samym wejściu zaatakowała mnie ściana z ubrankami i akcesoriami dla niemowląt.. no i wpadłam. Wszystko było takie maluśkie i milutkie i takie piękne. Zaczęłam się przyglądać tym wszystkim cudownościom. Postanowiłam, że kurcze, będę mamą i mam prawo chociażby do jednego zakupu. Nawet nierozważnego, po prostu po to żeby sprawić sobie przyjemność. Do tej pory zawsze dostawałam takiego "olśnienia" mierząc kolejną parę szpilek, których nie noszę zbyt często, bo mój mąż jest mojego wzrostu. No więc kupiłam. CZAPECZKĘ! Nie wiem, pewnie będzie za duża na noworodka, ale te dzieci tak szybko rosną, że na pewno kiedyś ją założy, a raczej ja mu założę a ono za wszelką cenę będzie chciało ściągnąć.
Przy okazji wyrobiłam sobie MAMOWE zdanie na temat sklepu, w którym się znalazłam. Do tej pory miał u mnie bardzo wysoką ocenę zwłaszcza jeśli chodzi o ubranka dla dzieci. Kiedy chciałam kupić coś ciekawego dla któregoś z moim podopiecznych (ubraniowego) to przychodziłam tam i zawsze znalazłam coś co spełniało moje oczekiwania oryginalności, praktyczności, dobrej jakości i niezawyżonej ceny. Myśląc o wyprawce dla naszego maluszka, myślałam właśnie o tym sklepie. Niestety umknęło mojej uwadze to, że ubrania są tam podzielone na chłopięce i dziewczęce i nie ma żadnego praktycznie, które nadawałoby się dla tego i tego. Kiedyś nie robiło mi to różnicy bo przecież znałam płeć moich podopiecznych a teraz.. no cóż. Zdecydowaliśmy się na niespodziankę i tego się muszę trzymać, choć z wizyty na wizytę jest mi coraz trudniej i teraz wiem dodatkowo, że szykowanie wyprawki też będzie przez to jeszcze bardziej skomplikowane.