piątek, 24 listopada 2017

Rodzina 2+2

...czyli o pierwszym miesiącu we czwórkę 

 

            Bardzo was z góry przepraszam za bałagan, który będzie panował na niemalże każdym zdjęcia jakie tu teraz będziecie mieli okazję oglądać :D

Minął miesiąc od kiedy Agatka jest z nami. Co prawda pierwsze kilka dni byłyśmy tylko we dwie w szpitalu, ale w porównaniu z resztą miesiąca, było to tylko mrugnięcie oka :)

Agatko, witaj w domu!

 

Myślę, że nie tylko nam fakt pojawienia się w domu JESZCZE mniejszego dziecka w spędzał sen z powiek. Może nie samo "pojawienie się" ale to jak Ania zareaguję na takie maleństwo.
Kiedy Marcin przyjechał po nas do szpitala, z Anią została ciocia Doriska. Dojeżdżając do domu zadzwoniłam do niej, żeby już miała przygotowany w pogotowiu aparat, żeby nic nie umknęło mojej uwadze, także dysponujemy filmikiem z tej jakże emocjonującej chwili.
Było całkiem inaczej niż to sobie wyobrażałam. Najpierw do domu weszłam ja. Ania się ucieszyła, ale trwało to dosłownie 4 sekundy, bo później zaczęła zachwycać się wzorem na mojej sukience, której jeszcze nie widziała. Nie było żadnych przytulasków :( No więc jak już zachwyt sukienką minął, pokazaliśmy jej Agatkę, która była jeszcze w foteliku, no i wtedy się zaczęło.. Na nasze nieszczęście, miała na sobie kombinezon, który wcześniej dałam do zabawy Ani.. Myślę, że każdy potrafi wyobrazić sobie co tu się działo. Ania zażądała natychmiastowego zwrotu jej własności i próbowała zdjąć z Agatki ubranko. Ostatecznie obie wyły jak nakręcone, a my patrzyliśmy na siebie z przerażeniem w oczach.. no to się zaczęło.




Ach śpij kochanie..

 

Tej pierwszej nocy, na szczęście Anna okazała nam litość i poszła spać bez problemu jak Pan Bóg przykazał koło 20. Niestety Agator to sowa i dała nam o tym znać. W dodatku miała silną potrzebę lokomocji, więc mogliśmy zapomnieć o czilowaniu sobie w łóżku, jak to było z Anią. Przez pierwsze kilka dni naprawdę ją usypialiśmy. Chodziliśmy, bujaliśmy i śpiewaliśmy kołysanki. Z racji, że była całkowicie bezsmoczkowa, straciliśmy nawet tego asa z rękawa. Bywało już nawet tak, że zasypiała na piersi, później najdelikatniej jak tylko umiałam przekładałam ją na odbicie i tak spędzałyśmy godzinę, czasem dwie, aż na dobre nie zasnęła. Ja oczywiście zasypiałam pięć razy szybciej niż ona, a głowa zwisała mi bezwładnie, czasem lądując na szafce nocnej, co było najwygodniejszą pozycją jaką mogłam sobie wtedy wyobrazić. Na szczęście nocne pobudki ograniczały się do zjedzenia, NIE-odbicia mimo wielu prób i po pół godzinie trawienia w niemalże pionowej pozycji, odłożeniu do kołyski.. Skoro już o kołysce mowa. Wiem, że istnieje wielu przeciwników separowania dziecka od rodziców, ale my tak właśnie robimy. Od pierwszego dnia Agatka, tak samo z resztą jak Ania, spała w swoim łóżeczku w naszej sypialni, a po niespełna 3 tygodniach została przeniesiona do swojego pokoju. Słyszałam już, że człowiek to jedyne "zwierzę", które wyrzuca swoje młode z gniazda.. no cóż. Myślę, że nasze dzieci całkiem nieźle zniosły to "wyrzucenie" i nie czują się przez to mniej kochane, a my mamy SWOJĄ sypialnię i czas dla siebie, choćby te kilka minut dziennie, kiedy dzieci zasną a my jakimś cudem jeszcze kontaktujemy.

Zazdrość??

 

 

Do niedawna nie wiedzieliśmy, że nasza starsza córka jest zdolna do takich uczuć. W końcu, przecież miała Tatę tylko dla siebie, a goście przewalali się przez dom falami. Bardzo ją to cieszyło :)


Zaczęło się tak na prawdę w trzecim tygodniu po pojawieniu się Agatki. Wszystko chciała robić z mamą. Nie przejawiało się to niechęcią do siostry, która w jej mniemaniu służy do przytulania i całowania, ale potrzebą mojej obecności. Wyciągała rączkę, kiedy trzymałam malucha i domagała się uwagi. Wtedy ja przekazywałam Agatora Tacie i sama szłam z nią. Teraz Marcin wrócił już do pracy, babcia po tygodniowej wizycie też już pojechała do domu i zostałyśmy tylko we trzy. Oczywiście są sytuacje, kiedy nie mogę z nią pójść i wtedy serce mi się kraje, bo wiem, że ją to boli i nie wie co się dzieje. Mam nadzieję, że kiedyś to minie. Z resztą już niedługo Agatka będzie mogła bawić się z siostrą i nie będzie potrzebowała całej mojej uwagi, więc będę mogła ją podzielić między je dwie.
Największa zazdrość jest o kocyki, pieluszki, bujaczek no i oczywiście o smoka.. ciągle go zabiera, wsadza sobie do buzi i głaszcze się po głowie, naśladując nasze zachowania. Jest to przeurocze, choć mniej, kiedy wyrywa go Agacie z buzi drapiąc przy tym połowę jej twarzy..



"4 trymestr ciąży"

Mówią, że pierwszy miesiąc życia dziecka to tak jakby być w kolejnym miesiącu ciąży. Jest w tym chyba trochę prawdy. Niektórzy mówią, żeby nie nosić dzieci na rękach, nie przytulać za dużo, bo się przyzwyczaja i inaczej nie będą chciały spać.. Ja uważam, że trzeba dziecku jakoś stopniować to przyjście na świat. Wiadomo, najgorsze już za nim. Opuściło cieplutkie miejsce, gdzie nigdy nie czuło głodu i nagle musi funkcjonować w całkiem obcej mu rzeczywistości. Dlaczego nie ułatwić mu tego, choćby przez pozwolenie mu spać na piersiach mamy, gdzie będzie słyszało znajomy odgłos bicia jej serca? Tak robiliśmy z Anią i myślę, że w wielkim stopniu przyczyniło się to do tego, jak spokojnym niemowlęciem była. Teraz oczywiście nie mamy aż tyle czasu, ale staramy się choćby raz dziennie, może dwa, pozwolić Agatce na nas leżakować. Najczęściej mamy taką możliwość, kiedy Ania ma drzemkę, albo już zasnęła wieczorem.


Organizacja przestrzeni mieszkalnej :P

Już kiedy urodziła się Ania myśleliśmy, że nasz dom przewrócił się do góry nogami. Wszystko trzeba było zmieniać. Teraz miało być już łatwiej, bo przecież jedno dziecko już się w nim wychowuje. Nic bardziej mylnego. Było dużo trudniej niż się spodziewaliśmy, bo oprócz przygotowania do przyjęcia jeszcze jednego członka rodziny, trzeba było również pamiętać o tym, że po domu kręci się jedno takie małe, wredne, charakterne dziewczę, które potrafi być całkowicie nieprzewidywalne. I tak oto, bujak musiał wylądować na stole, w pokoju nie wystarczyła kanapa, ale musiało stanąć łóżeczko turystyczne razem z przewijakiem, drzwi do pokoju Agatki muszą być ciągle zamknięte, bo przestrzeń "podprzewijakowa" jest niezwykle interesująca, i wiele, wiele innych :)

Spacery



 

Jak rozwiązać ten problem nie wiedzieliśmy aż do samego końca. Posiadamy jeden wózek, który może być gondolą lub spacerowym. Myśleliśmy nad dostawką, ale nie wiedzieliśmy, czy to zda egzamin. Drugi wózek? Wydatek spory i gdzie to trzymać? Wózek bliźniaczy albo "rok po roku"? Wydatek duuużo większy niż sama dodatkowa spacerówka, a nie używamy go jakoś mega często. Kupiliśmy bondolino i pierwsze kilka spacerów wyglądało właśnie tak, że Marcin szedł z Anią na plecach i psem w ręce, a ja goniłam ich z Agatką w wózku. Był z tym jednak mały problem, bo Ania, choć chętnie dawała się motać w domu, to z placu zabaw nie sposób jej było ściągnąć, co skutkowało wyciem i wierzganiem przez całą drogę powrotną. W końcu całkiem przypadkiem wpadło mi w oczy ogłoszenie o używanym rowerku, który można prowadzić. To był strzał w 10! I tak za 30zł mamy super rozwiązanie. Ania go uwielbia i chętnie daje się w niego zapakować, nawet musząc opuścić plac zabaw. Przez pierwsze kila dni wyła kiedy kazaliśmy jej wrócić do domu, bo na dworze było już ciemno, i bardzo chciała go zabrać ze sobą, myślę, że nawet do łóżka.





Czas dla siebie? A co to takiego?

Przy jednym dziecku człowiek myśli, że jest zapracowany.. Przy dwójce, samotna wizyta w toalecie to luksus! Nie powiem, żeby nie było czasu kompletnie na nic, bo moja babcia, matka czwórki, pogrozi mi z nieba, a inne "wielodzietne" matki wyśmieją mnie prosto w twarz. Chcę tylko zaznaczyć, że człowiek cały dzień chodzi na wysokich obrotach, żeby się ze wszystkim ogarnąć. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, głownie dlatego, żeby jedno dziecko nie wykuło oka drugiemu, a przy okazji przydałoby się jeszcze coś ugotować, w końcu wyciągnąć pranie z pralki, bo prać je trzeci raz to już przesada, może chociaż zamieść, o myciu podłogi już nie wspomnę. Prasuję już tylko pieluszki, o śpioszkach zapomniałam w drugim tygodniu życia Agatki, bo prasowanie z biegającą wszędzie Anią staje się niebezpieczne niczym skok do rzeki pełnej krokodyli.
Muszę się jednak pochwalić, że mam zrobione paznokcie! Nie zdarzało mi się to zbyt często do tej pory, ale teraz moja Kasia wyposażyła się w zestaw do robienia hybryd, i choć długo się przed tym broniłam - MAM! ;D i polecam każdej mamie. To godzinka, czasem półtora, a spokój na 2-3 tygodnie. Mi to bardzo podnosi poczucie własnej kobiecości, a wiadomo, że zadowolona mama to lepsza mama :)

Marcin czyta tu gazetę :) dla porównania..


Marcin z Anią :)

Rozwiązania nieoczywiste 

Wiadomo, że będąc w pierwszej jak i drugiej, a nawet kolejnej ciąży, można sobie planować do woli to, jak teraz będzie wyglądać nasze życie. Ja też planowałam i za pierwszym i za drugim razem. Z Anią mam wrażenie było więcej niezgodności między moją wizją a rzeczywistością. Teraz już dużo bardziej krytycznie spoglądałam w przyszłość, zdając sobie sprawę z tego, jak nieprzewidywalne potrafią być dzieci, a nawet dorośli (czyt. Tatusiowie). Tym razem przerosła nas kąpiel, bo Agator zarzyguje się regularnie każdej nocy, więc mycie odbywa się rano :), co też nie jest jakieś super proste, bo jeśli nie chce mi się wstać przed Anią, to muszę to później zrobić w jej towarzystwie. Uwierzcie- nie jest to proste, bo jak tu przytrzymać lecącą na ziemię wannę pełną wody, trzymając na rękach noworodka? A zdałoby się jeszcze, oprócz zachowania przy życiu wszystkich trzech zainteresowanych, uchronić panele przed całkowitym zalaniem i wanienkę przed zniszczeniem..
Karmienie przy stole też stało się już codziennością (przy Ani zakrywałam się pieluszką nawet w towarzystwie Marcina, a kiedy mieliśmy gości po prostu wychodziłam do drugiego pokoju. Dziś odwracam się tylko przed Marcinem w momencie "przyssania" a cała reszta odbywa się całkiem jawnie, co pewnie nie jest dobre dla naszego małżeństwa, ale czasem po prostu nie ma innej opcji). Teraz do tego doszło jeszcze kontrolowanie Ani, która w tym samym czasie próbuje zjeść płatki, albo co gorsza NIE ZJEŚĆ płatków i użyć ich w celu przyozdobienia ścian lub nakarmienia uczulonego na nie psa..
 

Póki co minął miesiąc.. z czego tylko dwa dni jesteśmy same. Powiem szczerze, że nie mogłam się już doczekać tego momentu aż zostaniemy tylko we trzy. Jasne, że każda pomoc jest na wagę złota, zwłaszcza w połogu, kiedy wszystko boli, a oczy zamykają się same, ale wiadomo, że zaistniała sytuacja jest przejściową. Teraz wiem, że to już czas na moje działanie, na stworzenie dla nas systemu, który pozwoli wszystkim dotrwać do powrotu Taty i przy okazji, przy odrobinie szczęścia, nie doprowadzić chałupy do totalnej ruiny. A jeszcze jakby wszyscy byli najedzeni i względnie czyści.. no poezja :D

Na deser spokojnie śpiący Agator !