niedziela, 1 maja 2016

Przygotowania przed nadejściem Maluszka

Na chwilę przed godziną "zero"

 

 
Dużo się czyta o tym, że pierwsze chwie z Maluszkiem w domu to walka :) Walka o każdy swój posiłek, kąpiel, chwilę z mężem itp.. Ja jestem wielką fanką rutyny, z resztą tak samo jak Marcin. Żadne z nas nie znosi dobrze braku snu ani głodu. Jak na pierwsze nic jesteśmy w stanie poradzić, bo przecież rytm życia dziecka toczy się własnym torem, tak na drugie (i na inne trudności) można się moim zdaniem przygotować.

Porządki

Nie sposób przewidzieć dokładnie daty porodu. Tak naprawdę to miesiąc oczekiwania na pierwszy skurcz, który może pojawić się w każdej chwili. W dodatku brzuch staje się większy i większy aż osiąga rozmiary na tyle duże, że sprzątanie okazuje się być wyczynem niemalże graniczącym z cudem. Ja miałam to szczęscie, że na tydzień przed porodem (jak się potem okazało) mogły przyjechać moje siostry i mama, które niesamowicie mi pomogły. Z codziennymi porządkami radziłam sobie troszkę sama, a większość przejął mój mąż. Ale mąż jak to mąż. Mimo najszczerszych chęci, czasem po prostu nie zrobi czegoś tak dokładnie jak zrobiłaby to siostra :) Tak więc na tydzień przed porodem o porządek już się nie martwiłam, bo był zrobiony na zapas z zamiarem (jeśli miałabym nie urodzić w terminie) powtórzenia całego procesu za dwa tygodnie.

Zapasy

Połóg to nic przyjemnego. Ograniczone ruchy (to na pewno), ból itp.. Z resztą, nigdy nie wiadomo jak poród przebiegnie, jakie będą obrażenia, a może nawet skończy się cesarką.. Poza tym dieta mamy karmiącej opatrzona jest wieloma restrykcjami. Z uwagi na to, że mój mąż, oczywiście świetnie gotuje, ale większość dań szefa kuchni niestety środenio się nadaje na pierwsze posiłki alma mater, postanowiłam zapełnić zamrażarkę zapasami. Znalazły się tam gotowe porcje potrawki z kurczaka z marchewką, duszonej piersi indyka, żeby móc ją dołączyć do sałatki, pieczonego kurczaka w kilku odsłonach, kotletów schabowych i kilka gołąbków dla mojego męża - Polaka. Ponad to trochę wędliny i pieczywa w razie by nic już nie było w lodówce a coś zakłóciłoby plan wyjazdu do sklepu.

 

Listy

Jak już wspomniałam, jestem wielką fanką rytułałów. Tak samo sprawa się ma z listami. Listy zakupów, spraw do zrobienia, rzeczy do zabrania przed wyjazdem i mnustwo mnustwo innych. Tak samo wyglądało to przez całą ciążę. Wszędzie były karteczki z pozycjami do wykreślenia. A to zakupy do wyprawki czy torby do szpitala, rzeczy do zrobienia przed przyjściem Malucha na świat itd.. Przez to czułam się bezpiecznie, że niczego nie zapomnę. Oczywiście wszytskie te listy na bierząco ulegały małym korekotom ale stanowiły dobry punkt odniesienia. Ostatnią listą jaką zrobiliśmy wspólnie z Marciem był "mini plan porodu". Oczywiście wiadomo, że najlepszą rzeczą jaką można dla siebie zrobić przed i w trakcie porodu to niczego nie planować. Ja jednak uznałam, że będę się czuła bezpieczniej jeśli razem omówimy wszystkie nasze oczekiwania i spiszemy je na kartce. Zamieszanie miało być większe niż podczas przeciętnych porodów, bo zależało mi żeby Kasia była przy mnie w drugiej fazie. Jej obecność była problemem, bo przecież musiała dojechać do mnie aż z Krosna :) Pojawiało się wiele pytań. Co wtedy z Maćkiem (chłopakiem Kasi), kto wyprowadzi Inkę, kiedy towarzystwo Marcina albo Kasi może być utrudnione, jak to zrobić żeby niczego nie zapomnieć?? Zrobienie tej listy znacznie mnie uspokoiło. Każdemu to polecam. Oczywiście z zastrzeżeniem, że nie należy się nastawiać, że wszytsko pójdzie tak jak sobie zaplanowaliśmy  :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz