poniedziałek, 23 maja 2016

Płacz nad rozlanym mlekiem..

.. czyli o laktacji 


Jako niania przy moich dzieciach zajmowałam się praktycznie wszystkim. Nie były mi obce kąpiele, usypianie, zabawa czy też zostawanie na noc.. Karmienie? Zawsze! Ale oczywiście za pomocą butelki, no bo jak inaczej? Mimo to, ten moment, kiedy trzyma się na kolanach maleńką istotę.. Patrzycie sobie w oczy i czuć coś wspaniałego, wyjątkową więź jaka się między wami tworzy, bo wtedy najbardziej daje się odczuć, że ten mały człowiek jest całkowicie zależny od was, że wam ufa bezgranicznie a waszym nawiększym i najważniejszym zadaniem jest tego zaufania nie zawieźć.. NIGDY W ŻYCIU!

Będę MAMĄ = Będę karmić piersią

W mojej ciążowęj głowie urodziła się myśl "chcę dać mojemu dziecku wszystko co najlepsze, chcę być dla niego mamą na milion procent, chcę je karmić piersią". Bedzie to dla mnie nowe, nieznane, zapewne momentami trudne ale dam radę :)
Bałam się, że nie będę umiała, że nie będę miała mleka, zwyczajnie, że coś pójdzie nie tak i mój plan weźmie w łeb. Wszyscy uspokajali, że jeśli tylko będę wytrwała, to na pewno się uda, że każda z nas ma to w genach, że instynkt zrobi swoje. Otóż, jak się potem okazało- nie samym instynktem żyje (mały) człowiek.

Siara

Dla niewtajemniczonych siara to pierwszy pokarm jaki wydobywa się z piersi, nawet już w trakcie ciąży. Zawiera dużo białka, minerałów i witamin. Daje dziecku doskonałe przygotowanie na wejście w świat pełen chorobotwórczych drobnoustrojów.* U mnie faktycznie pojawiło się coś takiego w ciąży. Nie było ani uciążliwe ani przyjemne, było po prostu dziwne.. Wszyscy mówili, że to dobry znak więc i ja w to uwierzyłam. W szpitalu okazało się jednak co innego. Kiedy przywieźli mi Anię na pierwsze karmienie pojawił się problem nr 1. Moja córka ma lekko cofniętą dolną wargę a ja małe brodawki, choć moim zdaniem w czasie ciąży i tak ich kształt sporo się zmienił. Tak czy siak bardzo utrudniało to życie, tak samo mi jak i jej. Starałam się ja przystawiać do piersi jak najczęściej, czasem przychodziła do nas pani położna żeby pomóc, ale za żadne skarby świata nie mogło nam się udać.. Dodatkowo przyszedł problem nr 2. Wydawało mi się, że nie mam pokarmu i że zagłodzę swoje dziecko. Na deser dał o sobie znać baby blues i proszę, tragedia gotowa. Ostatecznie, kiedy siedziałam w nocy na skraju szpitalnego łóżka i płakałam, bo nie mogłam nakarmić swojego dziecka i przeze mnie jest głodne i też płacze, przyszła do nas pani i zaproponowała tymczasowe karmienie z butelki, zapewniając, że wcale nie będę od tego gorszą matką i że trzeba poczekać a pokarm na pewno się pojawi. Tak więc przed każdym podaniem butli przytsawiałam Anię do piersi, ona nie mogła się zassać i płakała, ja płakałam razem z nią, po czym dawałam jej butelkę i modliłam się, żeby w piersiach coś w wkońcu zaczęło się dziać. No i zaczęło..

Nawał pokarmu

Wymodliłam.. nawet za dużo niż bym chciała. Koleżanki mówiły "spokojnie, jeszcze ci do kawki starczy" ale ja nie wierzyłam. Kiedy wróciliśmy do domu piersi zaczęły strasznie boleć i zrobiły się twarde i ciężki jak kamienie. Ani leżeć, ani siedzieć. Nic nie pomagało a moje dziecko w dalszym ciągu nie potrafiło sie przyssać mimo wilu moich prób. Wtedy uratował mnie latator, kupiony z zamiarem okazyjnego ściągania mleka. Powolutku udawało nam się dojść do ładu. Na początku mleka i tak nie było wystarczajaco. Ja się naściągałam pół godziny a Ania dwa razy pociągnęła z butli i już, także musieliśmy co drugą porcję podawać mleko modyfikowane. Z czasem jednak faktycznie starczało już dla dziecka i wystarczyłoby jeszcze do kawki :P

Butla vs Pierś

Aby karmić piersią próbowaliśmy wielu sposobów. Jednym z nich było używanie kapturków, co okazało się wyjątkowo poronionym pomysłem. Kapturek zjeżdzał, był niedopasowany, Ania łykała przy tym bardzo dużo powietrza a brodawki bołały jak nie wiem.. Tak więc zdecydowałam, że póki baby blues nie odpuści, to ja odpuszczę karmienie piersią i będę podawała jej moje mleko ale z butelki a jak się sytuacja uspokoi, ona troszkę urośnie, będziemy próbować dalej. Oczywiście bujanie się w kółko z tym laktatorem, butelkami (mycie, grzanie, problem z przewożeniem) było uciążliwe.. Dziś jednak coraz częściej udaje się przystawić ją prawidłowo. Z karmienia butelką jednak przez najbliższy czas całkowicie nie zrezygnujemy, bo ona przy piersi zasypia i się nie najada, co jest straszną opcją w nocy.


*http://babyonline.pl/siara-karmienie-piersia-noworodka-dlaczego-siara-jest-tak-zdrowa,pierwsze-28-dni-artykul,1807,r1p1.html

2 komentarze:

  1. hehe :D a mówiłam Ci, że starczy do kawki, to się śmiałaś :D będzie dobrze bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam tak samo z moją Anią, karmienie piersią było dla mnie koszmarem i to bolącym psychicznie i fizycznie. Wciąż ktoś miał super rady albo i chciał demonstrować na mnie!! jak przykładać do piersi. Miałam dość, płakałam gdy musiałam karmić, więc stwierdziłam, że nie chce by Ania odczuwała mojego zdenerwowania i zaczęłam używać laktatora. W końcu Ania była karmiona mlekiem modyfikowanym na zmiane ze ściąganym przeze mnie pokarmem. Jak miała 3 miesiące mieliśmy przeprowadzkę, i przez te kilka niespokojnych dni Ania potrzebowała większego poczucia bezpieczeństwa i domagała się piersi bardziej jako uspokajacz niż jedzenie. Także od tamtej pory byłam na zawołanie co godzinę, czasem dwie, również w nocy :/ W końcu Ania, jako duża dziewczynka po rodzicach, domagała się większej ilości jedzenia i już jak skończyła 4 miesiące zaczęłam jej dawać stałe posiłki. Teraz Ania ma 7 m-cy i czuje jakby tych problemów nigdy nie było :) Dalej lubi czasem się do mnie przyssać, ale to jak jest niespokojna, ząbkuje albo po prostu potrzebuje jeszcze więcej miłości :D Najlepiej robić to co się czuje, instynkt macierzyński po coś w końcu jest. O kant dupy wszystkie poradniki, porady mamy, babci, sąsiadki. Jeśli uważasz, że Twoje dziecko jest na coś gotowe albo wręcz odwrotnie, dziecko jest szczęsliwe i zaspokojone, to na pewno masz rację i tego się trzymaj :) A popełniać błedy też musimy, bo jak się nauczyć inaczej? Pozdrawiam Was gorąco, sorki że się tak musiałam wyżalić :)
    Dagmara S.

    OdpowiedzUsuń