piątek, 16 października 2015

Trudne pięknego początki, czyli trymestr I, cz.1

Kreseczki i kropeczki 


 Zaczęło się od już wcześniej wspomnianych dwóch kresek na teście, do którego zrobienia zbierałam się prawie tydzień. Mamuśki, które jakiś czas bezskutecznie starały się o maluszka wiedzą i dobrze znają to uczucie, kiedy zamiast upragnionych dwóch pojawia się jedna, samotna :( Tak też ze mną bywało.
Na samym początku, żyjąc w swej błogiej nieświadomości, jeszcze na długo przed planowaną miesiączką biegłam do apteki i w pośpiechu robiłam test, nie zdając sobie sprawy z tego, że równie dobrze mogłabym sobie powróżyć w fusów :P Dopiero obszerna lektura "internetów" uświadomiła mi moje błędy.
No więc gdy w końcu okres się spóźniał nie miałam już ochoty na pełną nadziei wycieczkę do apteki.. Czekałam dzień, potem kolejny i kolejny wciąż powtarzając sobie "to pewnie stres związany z początkiem roku szkolnego, nie ma co się nastawiać, bo znów się rozczarujesz". Niestety z dnia na dzień trudniej było mi się na czymkolwiek skupić. Dosłownie nie mogłam myśleć o nieczym innym jak o lokatorze w moim brzuchu. W końcu stwierdziłam, że tak się nie da dłużej żyć! No i zobaczyłam, po raz pierwszy w moim życiu dwie kreseczki na teście i.. ku mojemu zaskoczeniu było hmm.. DZIWNIE - tak "dziwnie" to dobre słowo. Uśmiechnęłam się ale nie wierzyłam w to co widzę. Z rozpędu zrobiłam kolejny test- znów ten sam wynik. A więc jestem w ciąży- pomyślałam i już nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Chciałam krzyczeć ale nie wiedziałam do kogo, czy to już czas?

Radosna nowina!

W pierwszej kolejności zadzwoniłam do Kasi - mojej siostry a zarazem najlepszej przyjaciółki. Nie musiałam nic mówić- ona wiedziała, jak zwykle z resztą. Należę do osób, które uwielbiają niespodzianki. Nie tylko dostawać ale przede wszystkim robić. Element zaskoczenia zawsze i wszędzie obecny. Tak też miało być z moim mężem. Za kilka dni wypadała nasze druga rocznica ślubu :) Marcin raczej nie należy do osób, które są bardzo wylewne jeśli chodzi o uczucia, tzn jest na tyle wylewny na ile wypada mężczyźnie :) Nie wytrzymałam jednak, gdy zaczął się temat wydatków, których akurat nie mieliśmy zbyt wiele i mój mąż wpadł na pomysł zamontowania strasznie drogiej bramy wjazdowej.. no cóż, w ten właśnie jakże przyziemny sposób powiadomiłam go o nadchodzących wydatkach :)
Pojawiło się kolejne pytanie: co z powiadamianiem rodziny? Teraz? Za 3 miesiące? Żadne z nas tego nie wiedziało..

Pierwsza wizyta u lekarza

Mamy to szczęście, że firma Marcina zapewnia nam ubezpieczenie w prywatnej sieci poradni medycznych, dość popularnej we Wrocławiu (jeśli któraś z was będzie chciała dowiedzieć się więcej o lekarzu, do ktorego chodzę, napiszcie maila a na pewno odpowiem, bo jest godny polecenia). Kilka dni po tym jak dowiedzieliśmy się o pozytywnym wyniku testu siedziałam już w gabinecie u mojego lekarza. Okazało się jednak, że ciąża jest młodsza niż wychodziło z jego obliczeń i zobaczyłam tylko małą ciemną kropeczkę, która niepodważalnie była ciążą więc mieliśmy już pewność. Oczywiście przygotowałam sobie całą listę pytań i polecam to każdej z was, bo jak zapiszecie na kartce to na pewno o niczym nie zapomnicie. Pan doktor odpowiedział wyczerpująco na każde pytanie, odradził pracę od października z uwagi na wirusy panujące w przedszkolu i kazał przyjść za miesiąc.
Zawsze myślałam, że jedynym zagrożniem w mojej pracy dla ciężarnej kobiety są skaczące, nieuważne i wiecznie przytulające się dzieci, z czym, jak byłam przekonana, świetnie sobie poradzę i będę mogła pracować prawie do samego końca ciąży. Stwierdziliśmy jednak, że skoro lekarz widzi inne zagrożenie dla mnie i dla maleństwa nie należy zgrywać superbohatera i się po prostu "posłuchać mądrzejszego". Tak czy siak został mi jeszcze miesiąc żeby nacieszyć się moimi maluszkami i choć trochę je poznać.. Och jak bardzo się myliłam!

CDN :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz