poniedziałek, 19 października 2015

Trudne pięknego początki, czyli trymestr I, cz.2

Apteka

 


Kiedy podjęliśmy decyzje o powiększeniu naszej rodzinki odwiedziłam mojego lekarza, który zrobił mi kontrolne badanie, zlecił kilka podstawowych badań z krwi i polecił brać kwas foliowy, który posłusznie brałam przez prawie rok, do momentu poczęcia. Kiedy dowiedziałam się o ciąży w aptece polecono mi witaminy PregnaPLUS, które też kwas foliowy mają w swoim składzie. Z tego co wiem są one przeznaczone też dla kobiet starających się o dziecko. Byłyo niestety dość drogie, bo za 30 tabletek zapłaciłam ponad 50zł. Kupując kolejne opakowanie wybrałam inne(Mama DHA), za które zapłaciłam 70zł za 60 tabletek i uradowana wyszłam z apteki myśląc "przechytrzyłam system ;D". Jak się potem okazało to system przechytrzył mnie, bo dawka to były 2 tabletki dziennie. W dodatku tabletki są tak wielkie, że trudno je połknąć, zwłaszcza przy mdłościach.

Pierwsze objawy 

Pierwszym objawem, którego nawet nie łączyłam z ciążą było właśnie wspomniane wcześniej "dziwne" samopoczucie. Nie wiedziałam co mi sie chce a czego mi sie nie chce, nawet teraz nie potrafię określić tego jak się czułam. W jednej chwili pragnęłam przytulić się do męża, za kilka sekund zachodziłam w głowę "czemu ja właściwie za niego wyszłam?". Pokręcona to sprawa. Kiedy już dowiedziałam się, ze spodziewamy się maleństwa, czyli około 5 tygodnia ciąży zauważyłam, że dużo szybciej się męczę, miałam ochotę zdrzemnąć się po pracy no i oczywiście wizyty w toalecie stały się dużo częstsze. Około 8 tygodnia budziłam się nawet 6 razy w ciągu nocy, co już w pewnym momencie stało się strasznie upierdliwe :)
Nie przeszkadzało mi to jednak na tyle, żeby moje życie jakoś się zmieniło. Zaakceptowałam zmiany i szłam dalej do przodu, aż do pewnego piątkowego popołudnia kiedy to położyłam się zmęczona do łóżka a w sobotę już nie wstałam. Dopadły mnie takie mdłości, z którymi nie byłam w stanie sobie poradzić. Nie jadłam prawie nic, przez co po kilku dniach nie miałam siły wstać z łóżka. Przez kilka tygodni mój świat ograniczył się tylko do czterech ścian naszej sypialni, bo w całej reszcie domu śmierdziało rybą, którę piekłam w ten pamiętny piątek. Tym samym skończyła się moja przygoda z przedszkolakami. Mam nadzieję, że wrócę do nich za 1,5 roku i nadrobię wszytsko co mnie ominęło.
Jak wielka była moja radość kiedy powoli moje menu stawało się coraz bardziej różnorodne i ewidentnie wracało do normy. Wtedy zaczęły się zawroty głowy. Wizyta w kościele stała się dla mnie wielkim stresem, bo wystarczyła chwila, żebym straciła władanie w nogach i Marcin musiał mnie na sygnale wyprowadzać na zewnątrz, przy niemałym zainteresowaniu wszytskich dookoła. Niemożliwe stały się też samodzielne podróże samchodem. Na sam koniec pierwszego trymestru dopadły mnie jeszcze bóle w krzyżu, które towarzyszą mi do dziś, ale ani to ani zawroty głowy nie mogą się równać z mdłościami. Zapamiętam to doświadczenie do końca życia! :)

Badania

 Przy kolejnej wizycie u mojego lekarza, zrobiono mi usg, założono kartę ciąży, ustalono jej wiek i przybliżoną datę porodu. Wypadała w urodziny mojej Kasi, która oczywiście będzie przy porodzie. Zobaczymy czy się uda, bo termin jest ruchomy, czyli 2 tygodnie w te lub wewte :) Pan doktor zlecił też masę badań krwi i moczu ale też badania prenatalne, które polegają na zrobieniu dokłądnego USG z różnego rodzaju pomiarami, na czym kompletnie się nie znam i nie chciałabym nikogo wprowadzić w błąd. W każdym razie badania te mają wykluczyć lub potwierdzić wady genetyczne płodu i powiedzieć jakie jest ryzyko wystąpienia konkretnych niepełnosprawności. Najpierw wahaliśmy się, czy robić te badania, bo co to niby da? Jeśli się okaże, że nasze dziecko ma zespół Downa to i tak je urodzę i będzie naszym dzieckiem a my jego rodzcami, niezależnie od tego czy jest zdrowe czy nie. Ostatecznie zdecydowaliśmy się, bo lepiej wiedzieć wcześniej i być przygotywanym na przyjście na świat NIEZWYKŁEGO człowieka.
Dziś jest już po badaniu :) Marcin pierwszy raz widział nasze maleństwo, które nareszcie wygląda jak człowiek. Słyszeliśmy jak bije jego maleńkie serduszko, widzieliśmy jak się wierci i fika koziołki w brzuchu. Niestety ja jeszcze nie jestem w stanie tego poczuć. Ostatecznie pokazało nam piątkę i na tym badanie się zakończyło :) Oprócz tego została mi jeszcze pobrana krew. Wyniki będą w przeciągu kilku dni.

I tak oto zakończył się trymestr pierwszy. Ten najbardziej niebezpieczny. Teraz przyszedł czas aby w końcu przestać się tak bardzo bać a zacząć się cieszyć i rozgłaszać radosną nowinę wszem i wobec :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz