poniedziałek, 4 kwietnia 2016

10 min i już?

Czyli o roli Taty podczas ciąży 

 

Kiedy na teście zobaczyłam dwie kreski postanowiłam, że powiem Marcinowi w naszą rocznicę ślubu, która miała być dokładnie za tydzień. Oczywiście splot różnych wydarzeń no i moje podeksyctowanie pozwoliło mi wytrzymać może jakąś godzinę od podjęcia postanowienia :P może już o tym pisałam ale się powtórzę. Mój mąż nie należy do najbardziej wylewnych osób na świecie.. raczej do tych mniej wylewnych, dlatego też kompletnie nie wiedziałam jakiej reakcji się po nim spodziewać. Jak bardzo zaskoczył mnie przebieg wydarzeń! Chyba nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. No, może raz ale był wtedy pijany więc to się raczej nie liczy :) Oboje się bardzo cieszyliśmy, nie zdając sobie sprawy z tego jak trudne czasami to będą miesiące. 

Głodówka 

Moja- spowodowana mdłościami na myśl choćby o szklance wody, Marcina- spowodowana moją całkowitą kuchenną niedyspozycją. W piątek kiedy zaczęły się mdłości przygotowałam rybę, przez której zapach nie mogłam wejść do kuchni przez kolejny miesiąc. Biedaczek musiał stołować się w pracy, a po pracy sam ogarnąć zakupy, bo wizyta w sklepie spożywczym budziła we mnie takie same emocje co zapach w kuchni. Ponad to za cel obrał sobie też kontrolowanie mojego jedzenia a przynajmniej picia, co nie było łatwe i nie raz mu się za to oberwało a przecież chciał dobrze. 

Zachcianki

Skoro już jesteśmy w temacie jedzenia.. :) U nas nie było chyba aż tak źle. Ja pamiętam jedna sytuację krytyczną, kiedy Marcin mówił coś do mnie i ja naprawdę starałam się go słuchać, bo to był jakiś ważny temat ale kurczę, patrzyłam na niego, wytężałam zmysły ale widziałam tylko fasolkę po bretońsku. W końcu nie wytrzymałam i myśląc, że zaraz zwariuję (albo już zwariowałam) nacisnęłam na to żeby pofatygował się do sklepu na chwilę przed zamknieciem. Przy naszym trybie życia była to dla nas już najwyższa pora na kładzenie się do łóżka. Widziałam w jego oczach taką bezdenna niechęć ale zrobił to! Dla mnie! Wtedy był to największy wyraz męstwa i bohaterstwa jaki sobie mogłam wyobrazić. Oczywiście była też nizliczona ilość przypadków kiedy zachciało mi się czegoś, co na szczęście było w domu ale trzeba było po to zejść na dół, czyli wygrzebać się z cieplutkiego łóżeczka. Najgorsze w zachciankach jest to, że najpierw człowiekowi się wydaje, że świat się skończy jeśli czegoś nie zje a za chwilę (potrzebną na przyniesienie tego) ochota już całkiem przechodzi. Niemniej jednak najgorsze co facet może powiedzieć po otrzymaniu konkretnego komunikatu (żeby nie było że wszystkiego się muszą domyslac) "jak zaraz nie zjem gofra to na pewno umrę! Chce gofra!" to "może zaraz ci przejdzie". Mnie wtedy zalewa krew!

Baardzo zmienne nastroje 

Biedni Tatusiowie.. W ciąży nikt nie wie o co komu chodzi. Ani ja nie wiem o co mi chodzi a tym bardziej Marcin.. I musi to dzielnie znosić. Widzę czasem po nim, że ma już mnie serdecznie dość i wtedy mnie to jeszcze bardziej denerwuje! Chciałabym żeby mnie rozumiał bez słów, trochę mnie żałował, że mam tak ciężko i podziwiał że jestem dzielna i że sobie dobrze radzę. Ale facet jak to facet. Jak się wprost nie powie to za Chiny nie zgadnie. Czasem nawet z tym "wprost powiedzeniem" jest problem. Np, kiedy było mi już ciężko zakładać sobie skarpetki a Marcin nie reagował na moje sapanie i dyszenie, przez 3 dni rządu prosiłam go o pomoc. Wychodziło świetnie. Kiedy 4 dnia uznałam, że chyba zrozumiał i wie, że lepiej już nie będzie i za każdym razem będzie zakładał mi skarpetki to on przestał! I mimo najgłośniejszego sapania jakie byłam w stanie z siebie wydać- nie reagował. Masakra! No ale co tu się wkurzac? Szkoda urody :) 

Ostatnie tygodnie

Brzuch jest już naprawdę imponujących rozmiarów i przeszkadza we wszystkim co tylko się da. Koniec z odkurzaniem, wychodzeniem z psem na spacery, sprzątaniem, robieniem zakupów itp. Wszystkie te obowiązki spadaja na Tatę. Ponadto dochodzi ciągły ból placów a każdy dystans wydaje się być jakimś maratonem. Tak więc Tata musi masować i robić kilometry po domu w poszukiwaniu wszystkoego czego Mama zapragnie, obcinać paznokcie u stóp, golić nogi itd itd. Wymieniać można w nieskończoność. 


Tak więc ciąża, choć przede wszystkim "na glowie" Mamy, nie przestaje dotyczyć Taty. Myślę, że wielu mężczyzn nie zdaje sobie z tego sprawy na 9 miesięcy przed rozwiązaniem. Warto się więc zastanowić, by nie było potem rozczarowania. Ostatnio doszłam do wniosku, że to wcale nie jest tak głupio pomyślane, że najpierw powinien być ślub, potem dziecko. No bo który mężczyzna bez widma ciągącej się w nieskończoność sprawy rozwodowej i podziału majątku zniósłby wszystkie te "utrudnienia"? :P 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz