czwartek, 5 listopada 2015

Nianiowe opowiastki WSTĘP

W mojej "karierze" niani, o której początku na pewno będzie jeszcze jakiś post, zajmowałam się piątką dzieci. Oczywiście było jeszcze kilkoro "dorywczych" ale nie o nich ma byś ten kilkuczęściowy post :) Oczywiście będę musiała zmienić ich imiona z racji ochrony danych osobowych, choć może po prostu nadam im ksywki.

Mała Dama

No więc pierwsza była Mała Dama, córka mojej nauczycielki z liceum (przy okazji moja pierwsza dość poważna praca). Jeździłam do niej po szkole na 2-3 godzinki, 2-3 razy w tygodniu. Była to klasa maturalna więc nie było za dużo czasu ale jak już zdążyłam się dowiedzieć, im więcej masz na głowie tym łatwiej ci się zmobilizować do działania. Po prostu wpada się w wir i tak się wiruje, a jak już braknie sił to wiruje się mimowolnie, bo tej machiny nie sposób zatrzymać i czasem doniesie cię tam, gdzie sam byś nie doszedł - ale mi się trafiła "złota myśl". Mała Dama miała starszego brata ale był już za duży żeby brać udział w naszych szaleństwach. My za to świetnie się bawiłyśmy w księżniczki (oczywiście z makijażem i pełnym strojem) ach bo zapomniałam dodać, ze miała 5 lat. Wychodziłam stamtąd zawsze w makijażu, wyfryzurowana i w wymalowanych paznokciach, których nie wolno oczywiście było zmywać. Zdarzały nam się oczywiście sprzeczki i małe problemy wychowawcze, ale nie umiałyśmy się na siebie długo gniewać. Odbierałam ją z przedszkola, szłyśmy do domu zawsze zahaczając o plac zabaw, potem każdorazowa walka z alarmem (rany co to było za nieznośne ustrojstwo). Czasem nawet zdarzało nam się coś ugotować.

Luzak i Artystka

Luzaka poznałam  jak miał pół roku. Zaczynałam wtedy studia we Wrocławiu i chciałam pracować w pełnym wymiarze godzin, żeby móc zarobić na swoje utrzymanie. Pomysł zarabiania na tym co kocham okazał się baaardzo trafiony. Jego mama akurat wracała do pracy. Miał siostrę, ale ją na początku widywałam tylko przelotnie popołudniami, bo chodziła do przedszkola a potem miała mnustwo innych zajęć. Muszę przyznać, że z Luzakiem byliśmy całkiem kompatybilni. Spotyka się w życiu takie osoby, z którymi rozmuie się bez słów, lubi się robić te same rzeczy itd. Nazywamy je wtedy przyjaciółmi. Ale mieć za przyjaciela kilkumiesięczne niemowlę?? To dziwne prawda? Tak jednak było, im był większy tym ta przyjaźń była ciekawsza, bo więcej rzeczy mogliśmy razem robić. Z Artystką do czynienia miałam trochę później. To był charakterek!  Rozstaliśmy się kiedy skończył 2 lata. Niestety więcej się nie spotkaliśmy. Do dziś łezka mi się kręci w oku jak o nim pomyślę. Zastanawiam się na kogo wyrósł, co robi, w co lubi się bawić. Był dla mnie jak młodszy brat.


Mądrala i Wariat (męska wersja Rozważnej i Romantycznej)

Ten wybuchowy duet był jak narazie moim ostatnim :) Po przeprowadzce pod miasto okazało się, że bardzo niedaleko Mądrala kończy roczek, przyszłam na próbę i tak już zostałam na długo długo :) Wtedy Wariat był jeszcze w brzuszku. Najpierw to było tylko kilka godzin dziennie, co było świetnym rozwiązaniem mając na głowie jeszcze ogarnięcie domu świeżo po przeprowadzce. Mój roczniak był bardzo ciekawym chłopcem, bardzo mądrym jak na swój wiek. Przy tym jednak dzieckiem pełną gębą. Robił rzeczy, z którymi się nie spotkałam i niezmiernie mnie one bawiły. Jego mama powinna dostać medal za pozwalanie dziecku na brudzenie się. To otwierało przed nim taaaak szeroko drzwi kreatywności. Wariat urodził się duży, zdrowy i silny a z czasem, kiedy rósł okazywało się, ze jest całkiem inny niż Mądrala. Jak ogień i woda, niesamowite! Pożegnaliśmy się (ale nie na dobre) całkiem niedawno. Odwiedzamy się co jakiś czas i mam nadzieję, że tak już zostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz